https://pl.plsn.eu/pl

I. Polsko – Niemiecki konkurs poetycko – malarski “Z inspiracji wspólnego dziedzictwa”Fundusze Małych Projektów INTERREG Polska – Saksonia 2014 -2020

Beneficjent:
Miejskie Muzeum Zabawek ze zbiorów Henryka Tomaszewskiego
www.muzeumzabwek.pl

Partner:
Ars Augusta
www.ars-augusta.org

Opis projektu:
Projekt polega na zrealizowaniu konkursu malarsko – poetyckiego oraz warsztatów wokalnych inspirowanych twórczością wywodzącą się się ze wspólnego dziedzictwa kulturowego pogranicza polsko – niemieckiego. Konkurs organizowany jest dla uczniów szkół podstawowych po obu stronach granic. Przygotowana zostanie prezentacja utworów poetyckich i malarskich w Polsce i Niemczech oraz katalog w wersji drukowej i elektronicznej. W celu uzupełnienia płaszczyzny dziedzictwa kulturowego o wartości muzyczne, zorganizowane zostaną warsztaty wokalne z udziałem osób z Polski i Niemiec. Odbędzie się publiczna prezentacja efektów wokalnych warsztatów.

Cel projektu:
Celem projektu jest intensyfikacja instytucjonalnej i partnerskiej współpracy pomiędzy obywatelami i instytucjami na rzecz wspólnego dziedzictwa kulturowego.

Okres realizacji
24.04.2020 – 30.11.2021

Wartość projektu: 18.142,99 euro

Dofinansowanie środków z EFRR: 85 %

 


Miejskie Muzeum Zabawek ze zbiorów Henryka Tomaszewskiego
oraz stowarzyszenie Ars Augusta
serdecznie zapraszają na otwarcie projektu: I. polsko -niemiecki konkurs poetycko – malarski “Z inspiracji wspólnego dziedzictwa”.
15 maja (sobota) o godz. 17.00
Wydarzenie będzie transmitowane na Facebook Muzeum oraz platformie ZOOM.
Gośćmi otwarcia będą pani Eleni Ioannidou, prezes stowarzyszenia Ars Augusta, malarka Teresa Kępowicz oraz poetka Anna Kadłubowska Pilich.
Projekt jest współfinansowany ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego oraz ze środków budżetu państwa w ramach Funduszu Małych Projektów Interreg Polska – Saksonia 2014-2022.


 


Dziedzictwo Budnik – testament kamieni
spotkanie z autorkami wystawy – Teresą Kępowicz i Anną Kadłubowską Pilich
4 czerwca 2021 godz. 17.00
Miejskie Muzeum Zabawek ze zbiorów Henryka Tomaszewskiego

 

 



Fotorelacja z wydarzenia “Warsztaty śpiewu klasycznego”.


Laureaci polsko – niemieckiego konkursu

Lista laureatów


Wystawa plenerowa pt. “Budniki”. Ekspozycja powstała dzięki współpracy z Miłośnikami Budnik oraz Stowarzyszeniem Jeleniogórskiej Strefy Fotografii.


Wystawa czasowa “Dziedzictwo Budnik – testament kamieni” w Urzędzie Powiatowym w Görlitz.

Plakat PDF


26 listopada odbyło się rozdanie nagród w I. Polsko – Niemieckim konkursie poetycko – malarskim “Z inspiracji wspólnego dziedzictwa”.

W pięknym sportowym obiekcie, stadionie im. Ireny Szewińskiej w Karpaczu, nagrody wręczył burmistrz Karpacza – Radosław Jęcek. Przyznano nagrody w kategorii plastycznej i literackiej.

Z powodu sytuacji epidemiologicznej, nie odbyło się wspólne wręczenie nagród w Niemczech, z udziałem polskich i niemieckich laureatów.

Mamy nadzieję, że będzie jeszcze okazja do wspólnego polsko – niemieckiego zdjęcia. Laureatom gratulujemy i dziękujemy za udział w konkursie. Ogromne podziękowania kierujemy do nauczycieli i dyrektorów szkół za wspaniałe przygotowanie uczniów.

Prace literackie
Laureaci I. Polsko – niemieckiego konkursu poetycko – malarskiego “Z inspiracji wspólnego dziedzictwa”. Teksty literackie.
Jakub Wolski, SP 3 Kowary,13 lat
KONIEC Z CYKLU PAMIĘĆ BUDNIK TERESA KĘPOWICZ
Uciekaliście bracia mili! Prawie wczoraj….
Dziś chociaż my żyjemy z dala od tych czasów.
Nie zapomnimy! Słowo! Bo to nasza pora!
Wygnani, spłoszeni, 113 dni wśród lasów i mroku.
Tak oto żyliście, ludzie cienie, duchy,
tajemnicę swą kryjąc, dzień, noc, bez otuchy.
Wyście co żyli, dla mnie przed wiekami jakby
wstańcie, powiedzcie więcej niż widzę na płótnie.
Bo tu o pamięć idzie, gdy w około kłótnie…
Czy te szare tory biegnące donikąd
to waszych nadziei obraz, które żyły krótko?
Czy żyliście w szczęściu, wśród drzew w swoim świecie!
A może jak dzisiaj, gdy walka o jutro…
Czy wręcz przeciwnie, dużo lepiej przecież…
Jakub Wolski, Grundschule 3 in Kowary, 13 Jahre alt
ENDE DES ZYKLUS “ERINNERUNG AN FORSTLANGWASSER” VON TERESA KĘPOWICZ
Ihr seid geflohen liebe Brüder! Fast gestern….
Heute, obwohl wir weit von diesen Zeiten leben.
Wir werden nicht vergessen! Versprochen! Denn es ist unsere Zeit!
Verbannt, verängstigt, 113 Tage mitten in Wäldern und Dunkelheit.
So habt ihr gelebt, menschliche Schatten, Geister,
Tag und Nacht ihr Geheimnis verbergend, ohne Trost.
Alles was ihr erlebt, auch wenn für mich eine Ewigkeit her
Steht auf, sagt mehr, als was ich auf der Leinwand sehen kann.
Denn hier geht es um Erinnerung, wenn um uns nur Streit…
Sind diese grauen Schienen, die nirgendwo hinführen
das Bild Eurer Hoffnungen, die kurzlebig waren?
Habt ihr im Glück gelebt, zwischen den Bäumen in eure Welt!
Oder vielleicht wie heute, mit dem Kampf ums morgen…
Oder ganz im Gegenteil, weil viel besser …
Jakub Wolski, SP 3 Kowary,13 lat
KONIEC Z CYKLU PAMIĘĆ BUDNIK TERESA KĘPOWICZ
Uciekaliście bracia mili! Prawie wczoraj….
Dziś chociaż my żyjemy z dala od tych czasów.
Nie zapomnimy! Słowo! Bo to nasza pora!
Wygnani, spłoszeni, 113 dni wśród lasów i mroku.
Tak oto żyliście, ludzie cienie, duchy,
tajemnicę swą kryjąc, dzień, noc, bez otuchy.
Wyście co żyli, dla mnie przed wiekami jakby
wstańcie, powiedzcie więcej niż widzę na płótnie.
Bo tu o pamięć idzie, gdy w około kłótnie…
Czy te szare tory biegnące donikąd
to waszych nadziei obraz, które żyły krótko?
Czy żyliście w szczęściu, wśród drzew w swoim świecie!
A może jak dzisiaj, gdy walka o jutro…
Czy wręcz przeciwnie, dużo lepiej przecież…
Jakub Wolski, Grundschule 3 in Kowary, 13 Jahre alt
ENDE DES ZYKLUS “ERINNERUNG AN FORSTLANGWASSER” VON TERESA KĘPOWICZ
Ihr seid geflohen liebe Brüder! Fast gestern….
Heute, obwohl wir weit von diesen Zeiten leben.
Wir werden nicht vergessen! Versprochen! Denn es ist unsere Zeit!
Verbannt, verängstigt, 113 Tage mitten in Wäldern und Dunkelheit.
So habt ihr gelebt, menschliche Schatten, Geister,
Tag und Nacht ihr Geheimnis verbergend, ohne Trost.
Alles was ihr erlebt, auch wenn für mich eine Ewigkeit her
Steht auf, sagt mehr, als was ich auf der Leinwand sehen kann.
Denn hier geht es um Erinnerung, wenn um uns nur Streit…
Sind diese grauen Schienen, die nirgendwo hinführen
das Bild Eurer Hoffnungen, die kurzlebig waren?
Habt ihr im Glück gelebt, zwischen den Bäumen in eure Welt!
Oder vielleicht wie heute, mit dem Kampf ums morgen…
Oder ganz im Gegenteil, weil viel besser …
Jakub Marcinik, SP 3 Kowary,13 lat
PROSTOKĄT POWIETRZA
Wyrosły drzwi z ziemi, pośród wielkich łopianowych liści,
prostokąty powietrza, pełne tajemniczej zawiści,
mgłą spowite, czekają na nowy początek,
tworząc mroczny i odległy zakątek.Widziały już wiele, jeszcze więcej słyszały,
opowiadały historie, jakich prawie nie pamiętały.
nikt nie przejdzie obok nich obojętnie,
wpatruje się w nienostalgicznie i namiętnie.

Szukamy w nich odpowiedzi na trudzące nas pytania,
drzwi u każdego – wzbudzają wiele zaufania.
nie wiadomo co za nimi stoi…lecz każdy przekonać się chce
Co za nimi kryje się?

Czy to nowy początek?… czy to tylko cichy zakątek?…

Drzwi bez klamki, opajęczonymi łopianami zatrzaśnięte,
szarą rzeczywistością są przesiąknięte,
czekają na kogoś, kto uwolni je z zamknięcia…
I pozwoli rzucić się światu w objęcia.

Jakub Marcinik, Grundschule 3 in Kowary, 13 Jahre alt
RECHTECK DER LUFT
Eine Tür wuchs aus der Erde zwischen den großen Klettenblättern,
Rechtecke aus Luft, voller geheimnisvollem Neid,
in Nebel gehüllt, warten auf einen Neuanfang,
einen dunklen und fernen Ort schaffend.Sie haben schon viel gesehen, noch mehr gehört,
sie erzählten Geschichten, an die sie sich kaum erinnerten.
niemand wird gleichgültig an ihnen vorbeigehen,
er starrt nostalgisch und leidenschaftlich.

Wir suchen Antworten in ihnen auf für uns schwierige Fragen,
jedermanns Tür – weckt viel Vertrauen.
niemand weiß was sich hinter ihnen verbirgt … auch wenn es jeder herausfinden möchte
Was steckt hinter ihnen?

Ist das ein Neuanfang? … oder ist es nur ein stiller Ort? …

Eine Tür ohne Klinke, zugeschlagen von Spinnweben und Kletten,
sie sind von grauen Realität durchdrungen,
warten, bis jemand sie von der Verschlossensein befreit …
Und  ihnen erlaubt, sich der Umarmung der Welt zu öffnen.

Lena Urbaniak, 12 lat, Szkoła Podstawowa w Karpaczu
Nic dwa razy się nie zdarza – do obrazu „Maszyna czasu” T. Kępowicz
Nic dwa razy się nie powtórzy.
Żadna noc się nie powtórzy,
nie ma dwóch takich samych dni,
dwóch takich samych zachodów słońca,
dwóch takich samych marzycielskich spojrzeń,
takich samych wspomnień,
dwóch takich samych objęć.Wczoraj, dziś za późno,
kończy się stary rok nadchodzi nowy,
kończy się stary dzień nadchodzi nowy,
kończy się stara minuta nadchodzi nowa,
kończy się stara sekunda nadchodzi nowa
i tak wszystko się kończy i zaczyna,
a potem uświadamiasz sobie, że wszystko zniknęło
i wszystko ,co najlepsze, cię ominęło.

Jutro wita się z tobą miło,
Wczoraj żyje z Tobą w radości,
Teraz patrzy na Ciebie pogardliwie.

Ale dziś już jesteś mądrzejszy
i nie przepuścisz ani jednej sekundy, minuty, godziny i dnia,
czy nawet tysięcy lat.

Teraz godny Jesteś swojej przyszłości,
swojego celu,
rozliczył się z Tobą trud przeszłości,
Teraz, Wczoraj żyje gdzieś w oddali.
Żyj teraźniejszością,
to tu tutaj jest Twój dom,
odnajdziesz tu lustro przyszłości,
już zawsze będziesz wiedział jak żyć.

Pozytywnie patrz na świat,
emocjami rośnij w górę,
nie patrz za Siebie,
Zamknij drzwi przeszłości!

Lena Urbaniak, 12 Jahre, Grundschule in Karpacz
Nichts passiert zweimal – zum Bild „Zeitmaschine“ von T. Kępowicz
Nichts passiert zweimal.
Es wird sich nie eine Nacht wiederholen,
Kein Tag ist wie der andere,
genauso wenig ein Sonnenuntergang,
es gibt keine zwei identischen verträumten Blicke,
keine gleichen Erinnerungen,
keine gleichen Umarmungen.Gestern, heute zu spät,
das alte Jahr geht zu Ende, das neue Jahr kommt,
der alte Tag endet, der neue Tag kommt,
die alte Minute endet, die neue kommt,
die alte Sekunde endet die neue kommt
und so endet und beginnt alles,
und dann merkst du, dass alles weg ist
und das Beste ist an dir vorbeigegangen.

Der morgige Tag wird dich freundlich begrüßen,
das Gestern lebt mit dir in Freude,
das Jetzt schaut dich verächtlich an.

Aber heute bist du weiser
und du wirst keine Sekunde, keine Minute, keine Stunde und keinen Tag
oder sogar Tausende von Jahren verpassen.

Jetzt bist du deiner Zukunft würdig,
deines Ziels,
die Härte der Vergangenheit ist mit dir wett,
Jetzt lebt das Gestern irgendwo in der Ferne.
Lebe in der Gegenwart,
hier ist dein Zuhause,
Hier findest du den Spiegel der Zukunft,
du wirst schon immer wissen, wie du leben sollst.

Betrachte die Welt positiv,
wachse mit Emotionen auf,
schau nicht zurück,
Schließ die Tür der Vergangenheit!

Zoé Artmann – 8. Klasse, Freie Waldorfschule Görlitz
Familie
Als Grenzen gezogen wurden, geschah dies bestimmt durch einen Menschen, der keine Familie hatte. Bestimmt hatte er keine Familie, die ihn freundlich empfing, wenn er nach Hause kam. Bestimmt saß er griesgrämig in Dunkeln. Er hat bestimmt nicht daran gedacht, dass Grenzen Familien zerstören. Dass kleine Kinder, die ihre Eltern durch die Grenze verloren haben, ohne die Liebe der Eltern aufwachsen mussten. Aber keine Grenze der Welt sprengt eine Familie, auch wenn die Verbindungen zu reién drohen. Und erst wenn man etwas verloren hat, weiß man, was man braucht: nämlich eine Familie, die einen stärkt, wo man lachen und weinen kann.
Zoé Artmann – VIII klasa, Szkoła Waldorfska w Görlitz
Rodzina
Kiedy granice były wytyczane, to na pewno przez osobę, która nie miała rodziny. Z całą pewnością nie miała ona nikogo, kto witał ją życzliwie, gdy wracała do domu. Ten ostatni zrzęda na pewno siedział po ciemku. Założę się, że nie pomyślał o tym, jak granice niszczą rodziny. Że małe dzieci, które straciły swoich rodziców na granicy, muszą dorastać bez ich miłości. Ale żadna granica na świecie nie rozbije rodziny, nawet jeśli jej więzi są zagrożone. I tylko wtedy, gdy coś tracisz, dostrzegasz, czego potrzebujesz: rodziny, która cię wzmacnia, gdzie możesz śmiać się i płakać.
Pascal Exner – VIII klasa, Szkoła Waldorfska w Görlitz
Trasy rowerowe w Polsce i w Niemczech
Jest bardzo dużo ścieżek rowerowych w Niemczech i w Polsce, ale są też takie, które czasem biegną przez Polskę, a czasem przez Niemcy. Przykładem może być Trasa Rowerowa Odra-Nysa, która ciągnie się od źródeł Nysy w Górach Izerskich do Morza Bałtyckiego, a dokładnie do Zalewu Szczecińskiego. Trasa rowerowa Odra-Nysa prowadzi przez Czechy, Polskę i Niemcy. Przebiega przez miasta Liberec, Zittau, Görlitz-Zgorzelec, Forst czy Guben-Gubin. W Guben rzeka Nysa kończy swój bieg i wpada do Odry. Następnie przejeżdża się przez miasta: Frankfurt-Słubice, Schwedt i Greifenhagen. W końcu dociera się do Szczecina, a stamtąd już niedaleko do celu podróży – Zalewu Szczecińskiego.
Trasa rowerowa ma dokładnie 600 km długości i jest znakomicie zagospodarowana. Rowerzyści mogą nie tylko przemieszczać się między Niemcami a Polską, ale także poznawać wiele niemieckich i polskich miast oraz przejeżdżać przez rozległe krajobrazy nadrzeczne. Jeśli mówisz po polsku, możesz również pojechać na wschód od Nysy.
Pascal Exner – 8. Klasse, Freie Waldorfschule Görlitz
Radwege in Polen und Deutschland
Es gibt sehr, sehr viele Radwege in Deutschland und in Polen, aber es gibt auch Radwege, die mal durch Polen und mal durch Deutschland führen. Zum Beispiel den Oder-Neiße-Radweg, der sich von der Neißequelle im Isergebirge bis zur Ostsee, genau bis zum Stettiner Haff zieht. Der Neiße-Oder-Radweg führt durch Tschechien, Polen und Deutschland. Er geht durch die Städte Liberec, Zittau, Görlitz-Zgorzelec, Forst, Guben – Gubin. Bei Guben ist die Neiße zu Ende und mündet in die Oder. Dann fährt man durch die Städte Frankfurt – Slubice, Schwedt, Greifenhagen. Schließlich kommt Stettin, vor dort ist es nicht mehr weit bis zum Ziel, zum Stettiner Haff.
Der Radweg ist genau 600 km lang und super ausgebaut. Als Radfahrer kann man nicht nur zwischen Deutschland und Polen hin und her pendeln, man lernt auch viele deutsche und polnische Städte kennen und fährt durch ausgedehnte Flusslandschaften. Wenn man Polnisch sprechen kann, kann man sich auch östlich der Neiße bestens zurecht finden.
Elias Fiedler, Ferenc Hettwer, Leni Simmank, Tim Hiller, Wolna Szkoła Waldorfschule w Görlitz 8. Klas
MOST NAD NYSĄ
Z naszym pięknym mostem na Starym Mieście
wielka pustka została wypełniona
między Niemcami a Polską,
zjednoczyć ludzi.Do naszego festiwalu starego miasta
przybywają ludzie ze wschodu i zachodu.
Bawią się rozrywką i jedzeniem
i widzą tańce zapaśnicze
wokół granicy.

Elias Fiedler, Ferenc Hettwer, Leni Simmank, Tim Hiller – 8. Klasse
Freie Waldorfschule Görlitz
Brücke über die Neiße
Mit uns´rer schönen Altstadtbrücke
wurde gefüllt die große Lücke
zwischen Deutschland und Polen,
um Menschen zusammen zu holen.Zu uns´rem Altstadtfest
kommen Menschen von Ost und West.
Sie vergnügen sich mit Unterhaltung und Speisen
und sehen ringst Tänze,
rund um die Grenze.

Charlotte Kretschmer, Elia Berberich, Lilly Waurig, Lina Neumann, Zoe Unger – 8. Klasse, Freie Waldorfschule Görlitz
Die vier Brücken
Die vier Brücken verbiegen sich den Rücken,
Um Deutschland und Polen zu beglücken.
Ohne die vier Brücken wären Lücken
Zwischen Deutschland und Polen.
Und wären da Lücken,
Könnten wir nichts überbrücken.
Doch zum Glück gibt´s keine Lücken,
Und wir können zum anderen Land hinüberblicken.
Wir können uns frei bewegen
Und frei einander begegnen.
Charlotte Kretschmer, Elia Berberich, Lilly Waurig, Lina Neumann, Zoe Unger
Wolna Szkoła Waldorfschule w Görlitz, 8. Klasa
CZTERY MOSTY
Cztery mosty zginają plecy
Aby Niemcy i Polska były szczęśliwe.
Bez czterech mostów byłyby luki
Między Niemcami a Polską.
A gdyby były luki
Nie mogliśmy niczego połączyć.
Ale na szczęście nie ma luk
I możemy spojrzeć na drugi kraj.
Możemy się swobodnie poruszać
I spotykać się między nami swobodnie.
Amy Melchner, Anna Pohl, Lisa Solinas, Marie Fikentscher – Klasse 8
Freie Waldorfschule Görlitz
Das Altstadtfest
In der schönen Sommerzeit
macht sich das Altstadtfest bereit.
Jakuby wird es auch genannt,
denn in Polen ist Jacob Böhme bekannt.
Viele Attraktionen locken Jung und Alt aus dem Haus,
und vor der Bühne gibt´s brausenden Applaus.
Wenn ein Kind an der Hand der Eltern zieht,
gehn sie zu einem Stand, wo es Essen gibt.
Im Karussell wird dir vielleicht schlecht…
Du hast trotzdem viel Spaß, und der Preis ist gerecht.
Und die schöne Livemusik
bringt allen Menschen Freude und Glück.
In mittelalterlichen Gewändern
flanieren Menschen an Straßenrändern.
Vom Riesenrad schaust du nachts in der Ferne
über der Stadt hell glänzende Sterne.
Zum Schluss gibt es ein Feuerwerk,
Was jedermann Vergnügen beschert.
Amy Melchner, Anna Pohl, Lisa Solinas, Marie Fikentscher
Wolna Szkoła Waldorfschule w Görlitz
8. Klasa
FESTYN STAREGO MIASTA (JAKUBY)
W pięknym letnim czasie
szykuje się festyn starego miasta.
Jakuby też się to nazywa
bo w Polsce znany jest Jacob Böhme.
Wiele atrakcji wywabia młodych i starszych z domu,
a przed sceną rozlegają się gromkie brawa.
Kiedy dziecko ciągnie za rękę rodzica
idą do stoiska z jedzeniem.
Możesz się poczuć zle w karuzeli …
Ale nadal masz dużo zabawy, a cena jest uczciwa.
I piękna muzyka na żywo
przynosi radość i szczęście wszystkim ludziom.
W średniowiecznych strojach
ludzie spacerują po poboczach dróg.
Z diabelskiego młyna możesz patrzeć w dal nocą
Gwiazdy świecące jasno nad miastem.
Na koniec jest pokaz sztucznych ogni
Co sprawia przyjemność każdemu.
Aneta Draheim, 13 lat, Szkoła Podstawowa w Karpaczu
W Muzeum Zabawek…
Wczorajszego dnia razem z moją klasą na lekcji języka polskiego byliśmy w Muzeum Zabawek im. Henryka Tomaszewskiego w Karpaczu.
Pierwotnie było to muzeum w Karpaczu Górnym, do którego swoje lalki, zbierane po całym świecie, ofiarował wybitny polski artysta Henryk Tomaszewski.
W 2011 roku muzeum zostało przeniesione wraz ze wszystkim eksponatami do nowo wybudowanego budynku powstałego po adaptacji dawnego dworca kolejowego, do którego dojeżdżał pociąg z Jeleniej Góry. W Muzeum Zabawek była akurat wystawa różnych obrazów. Były tam obrazy m.in. Teresy Kępowicz. Właśnie jej obrazy najbardziej mi się podobały. Był jeden, który był tak piękny, że utkwił mi szczególnie w pamięci…
Po powrocie do domu, wieczorem, kiedy kładłam się już spać, przed oczami pojawił mi się ten obraz…
Była zima, bardzo śnieżna, a ja samotnie brnęłam przez wielką, śnieżną zaspę. Wydawało mi się i byłam prawie pewna, że były to okolice Muzeum Zabawek w Karpaczu im. Henryka Tomaszewskiego. Idąc między drzewami pod górę, zobaczyłam jakieś światła, a następnie bardzo wyraźnie usłyszałam głośny stukot. To był jadący pociąg ze strony Jeleniej Góry do Karpacza po mocno zaśnieżonych torach. Wśród tej wielkiej zamieci i ogromnych drzew wyglądał jak jakiś potwór. Byłam bardzo zaskoczona- przecież pociągi do Karpacza dawno przestały jeździć, a pozostały tylko tory. Po tych torach właśnie powoli nadciągał ten zaśnieżony pociąg. Jechał bardzo powoli, coraz dalej i dalej, pod górę, samotnie, wśród wysokich świerków całych ośnieżonych. Po poboczach znajdowały się wielkie wały śniegu…
Miałam ochotę wsiąść do jednego z wagonów i jechać dalej w nieznane…
Przecież we śnie wszystko jest możliwe…
Nie udało się, pozostała tylko zaśnieżona, samotna droga. „Droga zapomnienia”…
Przebudziłam się i wiedziałam, że nie ma pociągu do Karpacza, że pozostają tylko samotne, puste tory.
Ale czy na zawsze?
Może kiedyś przy budynku Muzeum Zabawek im. Henryka Tomaszewskiego w Karpaczu pojawi się prawdziwy pociąg jadący z Jeleniej Góry do Karpacza…
Miesiąc później znowu poszliśmy do Muzeum Zabawek. Przy jednym z eksponatów stała bardzo miła Pani, która recytowała wiersz. Wiersz był przepiękny i brzmiał tak:-„Czerwona czapka ze znaczkiem PKP
Czy ona o tym wie?
Że prosto do Karpacza
Jechał pociąg i nigdzie nie zbaczał.
Kolejarz, człowiek pracowity,
Sprawdzał dokładnie bilety.
A dumna czapka na jego głowie,
Myślała, kto, o tym opowie?
Uczniom, co przyjdą do Muzeum w Karpaczu,
I wszystko zobaczą inaczej.
Dziś już nie ma kolei z Jeleniej Góry
A z dworca pozostały tylko mury.
Nie „czapko” to tylko czas się zatrzymał
A ty zostałaś jako oryginał.
Piękny budynek w dole Karpacza.
Cieszy widokiem każdego mieszkańca
I świadczy o tym, że czas nie dobiegł końca.
Do widzenia czapko, my znów tu przyjdziemy
I ciebie z radością oglądniemy.”

Wiersz ten był o czapce i bilecie PKP. Przedmioty te miały swoje miejsce w gablocie. Później, gdy oprowadzano Nas po muzeum, dowiedzieliśmy się, że była to czapka zostawiona tam przez ostatniego kolejarza, który pracował w ostatnim pociągu, który jechał do Karpacza…

Aneta Draheim, 13 Jahre alt, Grundschule in Karpacz
Im Spielzeugmuseum…
Gestern besuchten meine Klasse und ich im Rahmen des Polnischunterrichts das Henryk-Tomaszewski-Spielzeugmuseum in Karpacz.
Ursprünglich war es ein Museum in Karpacz Górny, dem Henryk Tomaszewski, ein bekannter polnischer Künstler, seine in der ganzen Welt gesammelten Puppen schenkte.
Im Jahr 2011 wurde das Museum mit all seinen Exponaten in ein neu errichtetes Gebäude verlegt, das nach der Umgestaltung eines ehemaligen Bahnhofs entstand, der von Jelenia Góra aus mit dem Zug zu erreichen war. Im Spielzeugmuseum gab es eine Ausstellung mit verschiedenen Gemälden. Zu sehen waren u. a. Gemälde von Teresa Kępowicz. Ihre Bilder haben mir am besten gefallen. Es gab eins, das so schön war, dass es mir besonders im Gedächtnis geblieben ist…
Nach meiner Rückkehr nach Hause, am Abend, als ich schon schlafen ging, erschien dieses Bild vor meinen Augen…
Es war Winter, sehr verschneit, und ich stapfte allein durch eine riesige Schneewehe. Es schien mir, und ich war mir fast sicher, dass dies die Gegend um das Henryk-Tomaszewski-Spielzeugmuseum in Karpacz war. Als ich den Hügel zwischen den Bäumen hinaufging, sah ich einige Lichter und hörte dann ganz deutlich ein lautes Klappern. Es war Zug, der aus Jelenia Góra nach Karpacz auf den stark schneebedeckten Gleisen fuhr. Inmitten dieses gewaltigen Schneesturms und der riesigen Bäume sah er aus wie eine Art Monster. Ich war sehr überrascht – schließlich fahren schon lange keine Züge mehr nach Karpacz, und es gibt nur noch Gleise. Auf diesen Gleisen näherte sich der verschneite Zug langsam. Er fuhr sehr langsam, immer weiter, bergauf, allein, zwischen hohen Fichten, die alle mit Schnee bedeckt waren. Am Rande der Gleise lagen große Schneehaufen…
Ich hatte Lust, in einen der Waggons zu steigen und weiter ins Unbekannte zu fahren…
In einem Traum ist doch alles möglich…
Es hat nicht geklappt, es blieb nur eine verschneite, einsame Straße. „Der Weg in die Vergessenheit“…
Ich wachte auf und wusste, dass es keinen Zug nach Karpacz gab, dass nur einsame, leere Gleise blieben.
Aber ist es für immer?
Vielleicht wird eines Tages am Gebäude des Henryk-Tomaszewski-Spielzeugmuseums in Karpacz ein echter Zug von Jelenia Góra nach Karpacz verkehren…
Einen Monat später besuchten wir erneut das Spielzeugmuseum. Bei einem der Exponate stand eine sehr nette Dame, die ein Gedicht vortrug. Das Gedicht war wunderschön und hörte sich so an:- „Eine rote Mütze mit dem Eisenbahnszeichen
Weiß sie darüber Bescheid?
Dass der Zug direkt nach Karpacz fuhr
Und nirgendwo hin abbog.
Ein Eisenbahner, ein fleißiger Mann,
Er überprüfte die Tickets sorgfältig.
Und die stolze Mütze auf seinem Kopf dachte:
Wer wird diese Geschichte erzählen?
An Schüler, die das Museum in Karpacz besuchen werden,
Und sie werden alles anders sehen.
Heute gibt es keine Eisenbahn mehr von Jelenia Góra
Und vom Bahnhof sind nur noch die Wände übrig.
Nein, „Mütze“, es ist nur die Zeit, die stehen geblieben ist.
Und du bist als Original geblieben.
Ein schönes Gebäude unten in Karpacz.
Die Aussicht genießen alle Bewohner
Es beweist, dass die Zeit noch nicht zu Ende ist.
Auf Wiedersehen Mütze, wir kommen wieder hierher
Und wir werden uns freuen, dich wiederzusehen. “

Das Gedicht handelte von einer Mütze und einem Zugticket. Diese Gegenstände fanden ihren Platz in einer Vitrine. Später, als wir durch das Museum geführt wurden, erfuhren wir, dass es sich um die Mütze des Eisenbahners handelte, der im letzten Zug nach Karpacz arbeitete und sie dort ließ.

Anastazja Kęsicka, Szkoła Podstawowa w Karpaczu, lat 12
Maszyna czasu
We wrześniu 1945 roku dzieci siedziały w klasie w kurtkach i czapkach, bo było już bardzo zimno. Wiatr, deszcz i mgły pokrywały okolicę. Szkoła stała samotnie przy drodze do Karpacza z Budników. Pani dyktowała coś swoim zmarzniętym uczniom. Lekcje miały się już ku końcowi, gdy do klasy szybkim i zdecydowanym krokiem, bez pukania, wszedł pan dyrektor. Ubranie miał mokre i zdyszanym głosem powiedział:
– Proszę wracać szybko do domu, bo zrywa się wielka wichura. Do widzenia dzieci.
Wybiegliśmy ze szkoły i popędziliśmy do swoich domów, chociaż pogoda była straszna. Mój brat Eddi i ja wiedzieliśmy, co się stało, dziadek rozpoczął swoje eksperymenty. Radość dodawała nam skrzydeł, korzenie drzew specjalnie przeszkadzały nam pokonać drogę do domu, a wiatr hulał i rozwiewał nam kurtki. Deszcz padał i moczył włosy, twarze mieliśmy całkiem brudne od błota. Wpadliśmy zdyszani do domu, w drzwiach starego domu stała nasza piękna mama i wtedy przypomnieliśmy sobie o zostawionych teczkach w klasie. Mama ucieszyła się na nasz widok,że jesteśmy cali i zdrowi, choć przemoczeni i powiedziała:
– Umyjcie ręce, zaraz będzie gorący, pyszny obiad.
W domu cudnie pachniało mlekiem i ciastem z kruszonką, ale my pobiegliśmy do szopy, do dziadka, który wprawił w ruch swoją magiczną kolorową maszynę czasu. Maszyna czasu rąbała drzewo, deski i wszystko na swojej drodze zmieniała. Machina czasu była kolorowa, złota błękitna, drewniana, błyszcząca, zrobiona z wszystkiego, co nasz dziadek zdołał zaciągnąć do swojego niby laboratorium. Urządzenie już się przemieszczało, poruszało się po całej komórce. Byliśmy zadziwieni, bo siedział na nim nasz dziadek i miał bardzo szeroko otwarte oczy, próbował coś mówić, ale hałas i wycie huraganu go zagłuszało, coś do nas krzyczał. Niestety, nic nie było już słychać, zatkaliśmy uszy, nic nie rozumieliśmy, bo naszą komunikację zakłócały straszne zgrzyty i trzaski. Wszystko zaczęło się kręcić
i wirować, latały wszystkie narzędzia i papierzyska dookoła nas. Na naszych oczach maszyna czasu przepadła, po prostu zniknęła razem z dziadkiem. Eddi i ja z przerażeniem popatrzeliśmy na siebie, nie zdążyliśmy zamienić nawet słowa. Zobaczyliśmy, że nasz dziadek Urlik pojawił się rozczochrany i brudny. W ręku trzymał gazetę i uśmiechnięty powiedział:
– Patrzcie chłopcy, byłem jeszcze raz w 1905 roku, a oto dowód – gazeta mojego dziadka Udo.
Byliśmy wstrząśnięci, dziadek wyglądał jakby młodziej, chyba był w naszym wieku, coś się stało z maszyną czasu podczas powrotu. Nasz kochany staruszek cieszył się ogromnie, śmiał się i stukał gazetą w kokpit maszyny czasu. Poczuliśmy powiew wiatru, usłyszeliśmy potworne wycie maszyny czasu, ogromne ciśnienie i unieśliśmy się wraz z szopą
w powietrze. W ogromnym pędzie rzuciło nas gdzieś daleko. Obok nas leżała dziwna przezroczysta gazeta chyba z roku 2045. Nie mogliśmy jej chwycić, nasze palce przez nią przechodziły. Widzieliśmy też resztki maszyny czasu skonstruowanej przez dziadka. Rozbite kółka i połamane tryby leżały w korzeniach drzew, w trawie i przysypane były gruzem z szopy. Krajobraz przypominał nasz znajomy widok z okna poddasza komórki, więc wiedzieliśmy, że jesteśmy nadal w tym samym miejscu, tylko w którym roku? Było spokojnie, aż za spokojnie.
Obok nas leżących pod drzewem, siedzieli zdziwieni chłopcy. Byli bardzo śmiesznie ubrani. Na rękach i nogach mieli obręcze. Czuliśmy się nieswojo, chłopcy podnieśli się i pomogli nam wstać. Mówili innym językiem, nic nie rozumieliśmy, ale pomagali nam zbierać części i elementy maszyny dziadka. To wszystko wydawało się nam nieprawdopodobne. Byliśmy głodni. Eddi szarpnął mnie za rękaw i powiedział:
– Karol, chyba opuściliśmy nasz czas, nasz dom. Spójrz, wszystko zniknęło, nie mamy dokąd wracać.
Przecierałem oczy i pocieszyłem młodszego brata:
– Zobaczysz, wszystko będzie dobrze, przecież mamy sprężynę i korbę dziadka. Pozbieramy wszystko i zbudujemy nową, lepszą działającą maszynę czasu. Uśmiechnęliśmy się do siebie i poszliśmy za chłopcami, którzy przemieszczali się bezgłośnie, spokojnie w kierunku doliny, w kierunku Karpacza.
Eddi uszczypnął mnie złośliwie. Krzyknąłem i otworzyłem szeroko oczy – obudziłem się. Okazało się, że to był tylko sen. Był on niesamowity i trochę inny
od poprzednich, realistyczny i przerażający. Na szczęście Eddi i ja byliśmy w naszym domu, pachniała zupa naszej mamy. Nasze teczki szkolne leżały w kącie pod drzwiami. Eddi biegał za psem dookoła stołu, a dziadek czytał codzienną gazetę, na której była data 28 września 2045. Odsapnąłem – wszystko w porządku.
Anastazja Kęsicka, 12 Jahre, Grundschule in Karpacz
Zeitmaschine
Im September 1945 saßen die Kinder mit Jacken und Mützen im Unterricht, weil es schon sehr kalt war. Wind, Regen und Nebel bedeckten das Gebiet. Die Schule stand einsam an der Straße von Forstlangwasser nach Krummhübel. Die Lehrerin diktierte ihren erstarrten Schülern etwas. Der Unterricht war gerade zu Ende, als der Schulleiter mit schnellem, entschlossenem Schritt und ohne anzuklopfen das Klassenzimmer betrat. Seine Kleidung war nass und er sagte mit hauchiger Stimme:
– Bitte geht schnell nach Hause, denn es naht ein starker Sturm. Auf Wiedersehen, Kinder.
Wir rannten aus der Schule und eilten zu unseren Häusern, obwohl das Wetter schrecklich war. Mein Bruder Eddi und ich wussten, was passiert war: Unser Großvater begann mit seinen Experimenten. Die Freude verlieh uns Flügel, Baumwurzeln hinderten uns gezielt daran, uns den Weg nach Hause zu bahnen, und der Wind blies und wehte unsere Jacken weg. Es regnete in Strömen und durchnässte unsere Haare, unsere Gesichter waren ganz schmutzig vom Schlamm. Wir rannten ganz außer Atem ins Haus, unsere schöne Mutter stand in der Tür des alten Hauses, und dann fiel uns ein, dass wir unsere Mappen im Klassenzimmer vergessen hatten. Mama war froh, uns gesund und munter zu sehen, auch wenn wir klatschnass waren und sagte:
– Wascht euch die Hände, es gibt bald ein warmes, leckeres Mittagessen.
Es duftete herrlich nach Milch und Streuselkuchen im Haus, aber wir liefen zum Schuppen zu Opa, der seine magische bunte Zeitmaschine in Gang setzte. Die Zeitmaschine hackte Holz, Bretter und veränderte alles, was ihr im Weg stand. Die Zeitmaschine war bunt, goldblau, hölzern, glänzend, aus allem gemacht, was unser Großvater in sein Quasi-Labor schleppen konnte. Das Gerät war bereits in Bewegung und bewegte sich hin und her in der Zelle. Wir waren erstaunt, denn unser Großvater saß darauf und hatte die Augen weit aufgerissen, er wollte etwas sagen, aber der Lärm und das Heulen des Orkans übertönten ihn, er rief uns etwas zu. Leider konnten wir nichts mehr hören, wir hielten uns die Ohren zu, wir verstanden nichts mehr, weil unsere Kommunikation durch schreckliche Raspeln und Knistern gestört wurde. Alles begann sich zu drehen und wirbeln, alle Werkzeuge und Papiere flogen um uns herum. Vor unseren Augen war die Zeitmaschine weg, einfach verschwunden, zusammen mit Opa. Eddi und ich sahen uns entsetzt an, wir brachten es nicht einmal fertig, ein Wort zu wechseln. Wir sahen, dass unser Großvater Ulrik zerzaust und schmutzig aussah. Er hielt eine Zeitung in der Hand und sagte lächelnd:
– Schaut, Jungs, ich war 1905, und hier ist der Beweis – die Zeitung meines Großvaters Udo.
Wir waren schockiert, Opa sah irgendwie jünger aus, ich schätze, er war in unserem Alter, irgendetwas war mit der Zeitmaschine während der Rückkehr passiert. Unser lieber alter Opa amüsierte sich prächtig, lachte und klopfte mit seiner Zeitung auf das Cockpit der Zeitmaschine. Wir spürten einen Windstoß, hörten das monströse Heulen der Zeitmaschine, den enormen Druck und der Schuppen mit uns erhob sich in die Luft. Durch den enormen Schwung wurden wir irgendwo weit weg geschleudert. Neben uns lag eine seltsame durchsichtige Zeitung, wahrscheinlich aus dem Jahr 2045. Wir konnten sie nicht greifen, unsere Finger gingen durch sie hindurch. Wir sahen auch die Überreste der von unserem Großvater konstruierten Zeitmaschine. Zertrümmerte Räder und zerbrochene Zahnräder lagen in den Wurzeln von Bäumen, im Gras und waren mit Schutt aus dem Schuppen bedeckt. Landschaft ähnelte unserem vertrauten Blick aus dem Fenster des Zellenbodens, so dass wir wussten, dass wir immer noch am selben Ort waren, nur in welchem Jahr? Es war friedlich, viel zu friedlich.
Neben uns, unter einem Baum liegend, saßen einige überraschte Jungen. Sie waren sehr lustig gekleidet. Sie hatten Reifen an ihren Armen und Beinen. Wir fühlten uns unwohl, die Jungs standen auf und halfen uns hoch. Sie sprachen eine andere Sprache, wir haben nichts verstanden, aber sie halfen uns, Teile von Großvaters Maschine zu sammeln. Das alles erschien uns unglaublich. Wir waren hungrig. Eddi zupfte an meinem Ärmel und sagte:
– Karl, ich glaube, wir haben unsere Zeit, unser Zuhause verlassen. Seht, alles ist weg, wir können nirgendwo mehr hin.
Ich rieb mir die Augen und tröstete meinen jüngeren Bruder:
– Du wirst sehen, alles wird gut, wir haben ja Großvaters Feder und Kurbel. Wir werden alles einsammeln und eine neue, besser funktionierende Zeitmaschine bauen. Wir lächelten uns an und folgten den Jungen, die sich still und leise in Richtung Tal, in Richtung Karpacz bewegten.
Eddi hat mich böse gekniffen. Ich schrie und öffnete meine Augen weit – ich wachte auf. Es stellte sich heraus, dass es nur ein Traum war. Er war erstaunlich und ein bisschen anders von den vorherigen, realistisch und beängstigend. Zum Glück waren Eddi und ich in unserem Haus, es duftete nach der Suppe unserer Mutter. Unsere Schulmappen lagen in der Ecke neben der Tür. Eddi lief mit seinem Hund um den Tisch und Opa las die Tageszeitung, auf der das Datum 28. September 2045 stand. Ich machte eine Pause – alles war gut.